Friday, February 15, 2019

Idzie Wiosna!

To się dzieje! Jak wskazują bieżące sondaże preferencji wyborczych, progresywny populizm – na wejściu dosyć umiarkowany, wolący unikać takiej desygnacji – ma szansę wykorzystać zapóźnienie cywilizacyjne Rzeczpospolitej w stosunku do standardów europejskich (por. „Pora na progresywny populizm”). Ma szansę wyprowadzić kraj z zimy patriarchalnego konserwatyzmu ku wiośnie wolności, przesuwając centrum politycznego sporu daleko w lewo, przede wszystkim w kwestiach obyczajowych. A także przełamać mimetyczno-narcystyczny klincz, w którego okowach Polska od dawna się znajduje.

Mowa oczywiście o konsekwencjach dla polskiej sceny politycznej nieprzeprowadzenia rewolucji obyczajowej czy cywilizacyjnej w formie instytucjonalnej, na modłę krajów Unii Europejskiej – prawa do aborcji, praw dla osób homoseksualnych, rozdziału państwa od kościoła, czy szerzej: świeckiego państwa, itp. – w kontekście wystąpienia siły politycznej, która z tych spraw robi swą naczelną, spajającą cały ruch, platformę programową. Mowa o Wiośnie Roberta Biedronia.

xxx 

Z perspektywy odsłanianej przez nową, aspirującą siłę polityczną, spoza antagonistyczno-symbiotycznego układu na aktualnej polskiej scenie politycznej, nie uwikłaną jeszcze w polityczną bieżączkę, na którą nie ma haków takich czy owakich – istniejący, głęboko spolaryzowany układ można zasadnie przedstawiać jako przejaw Freudowskiego narcyzmu małych różnic. Pomijając terminologię, tak zasadniczo może postrzegać go ta część społeczeństwa, która nie dała się dotąd wciągać w serwowany nam wszystkim zrytualizowany teatr polityczny – np. poprzez odmowę udziału w wyborach; ale także ci wyborcy, których perspektywa, dzięki wystąpieniu świeżej siły politycznej i przedstawieniu nowych, ożywczych politycznych wizji, wydaje się nagle poszerzać i napawać nieobecnym dotąd optymizmem czy nadzieją.

Ekstrapolując myśl twórcy teorii mimetycznej, Rene Girarda, można ujrzeć w aktualnej, paradygmatycznej konfiguracji przejrzałej liberalnej demokracji, mechanizm nieustannej generacji konfliktów, i to takich których ani genezy ani natury nie można racjonalnie objaśnić, przynajmniej na płaszczyźnie dyskursu stricte politycznego. Jednakże ten konstytutywny dla systemu klincz niemalże równych sił społecznych, spolaryzowanych wokół cynicznie narzuconych przez polityków spraw (w Polsce zyskujących rangę np. „wstawania z kolan”, a których większość w racjonalnym świetle byłaby często bez jakiegokolwiek znaczenia), bezwiednie wypełnia swe „cywilizacyjne” zadanie: uniemożliwia całościowe fizyczne rozprawienie się z przeciwnikiem, czy raczej wrogiem politycznym. Pozostaje stale się degenerująca walka podjazdowa: wzajemne obrzucanie się błotem, manipulacja opinią publiczną, fake news, wzajemne trollowanie się w mediach społecznościowych przez mimetycznie ukształtowanych „potwornych bliźniaków” – aż po rytuał nasyłania, jeśli jest się u władzy, na przedstawicieli przeciwnika politycznego o szóstej rano bojówek zwanych służbami specjalnymi, koniecznie w kominiarkach. („obecny prezes Orlenu Obajtek może sobie zwizualizować swoją niedaleką przyszłość”, pisze internauta komentując online zatrzymanie prezesa tegoż koncernu mianowanego przez poprzednią władzę, wyrażając w ten sposób – zgodne z logiką sytuacji – oczekiwania elektoratu aktualnej opozycji.)

Uwikłanym w tę sytuację politycznym narcyzom-mimetycznym bliźniakom nie pozostaje nic innego niż kontynuacja tej gry, a właściwie jej stała eskalacja. Każde odpuszczenie sobie, a także powinięcie nogi, może bowiem mieć tragiczne konsekwencje – elektorat zacznie słabnąć, przestanie wierzyć w siłę „swej” partii, wreszcie odpuści sobie – dojdzie do załamania tej diabolicznej równowagi sił, co zostanie natychmiast wykorzystane przez aktualnie silniejszego do uczynienia ze słabszego faktycznego kozła ofiarnego, ze wszystkimi tego tradycyjnymi, okrutnymi skutkami. Politycy znajdujący się w takim narcystycznym piekle nie mają możliwości po prostu robienia swoje i niereagowania na stały atak przeciwnika. W liberalnej demokracji bowiem, obok narcystycznego zwierciadła, w którym się przeglądają (mimetyczny „potworny bliźniak”), przedłużeniem polityka czy partii jest ich elektorat, którego znaczna część została wciągnięta w tę narcystyczną grę i w pełni lub w znacznej mierze odzwierciedla postawę swych przedstawicieli: za mimetyczne lustro służą im zwolennicy wroga politycznego, często członkowie własnych, podzielonych rodzin.

Powyżej opisany mechanizm staje się dobrze widoczny dopiero z perspektywy odsłoniętej wkroczeniem na scenę polityczną nowej siły, której ostrze programu wprowadza zupełnie inną polaryzację, w świetle której cała dotychczasowa oś polaryzacji nagle sytuuje się jako niemalże jednolity biegun, biegun przeciwny do odsłoniętego wystąpieniem nowej siły. Ponownie mowa o programie politycznym w wiarygodny sposób stawiającym na naczelnym miejscu przeprowadzenie instytucjonalnych zmian wprowadzających standardy unijno-europejskie w kwestiach obyczajowych i świeckości państwa. Obecnie Polska jako jedyna w UE odstaje od tych standardów w całej rozciągłości.

We wspomnianych kwestiach walka ideologiczna, którą poprowadzi Wiosna Roberta Biedronia nie będzie jedynie nieszczerym starciem obłudnie próbujących się odróżnić w oczach swych elektoratów narcyzów, z charakterystycznymi obrazkami celowej absencji w czasie newralgicznych głosowań po jednej stronie barykady, czy odkładania spraw ad Kalendas Graecas po drugiej, będzie bowiem toczyć się na płaszczyźnie, która zredefiniuje spór polityczny w Polsce na chwilę bieżącą. Będzie to starcie faktyczne, niepozorowane. Należy ponadto podkreślić jej naturalną przewagę: Wiosna jest siłą nieuwikłaną dotąd w polityczną walkę, dlatego nie będzie musiała wchodzić w odzwierciedlające każdy krok przeciwnika mimetyczne zwarcie – będzie mogła robić swoje, porozumiewając się ze swymi zwolennikami ponad głowami swych politycznych przeciwników. Biedroń dobrze to rozumie, stąd jego słowa: „Trzymamy stronę kobiet nie z powodu wyborów czy strachu przed polityczną konkurencją”, brzmią w tym i w podobnych kontekstach autentycznie. To komfort – w szerszej perspektywie politycznej, ze swym bezwzględnym „zużywaniem materiału”, być może chwilowy, dlatego należy go w pełni wykorzystać – komfort, którym z oczywistych względów nie mogą cieszyć się dotychczasowi wrogowie-protagoniści sceny politycznej.

xxx 

Wiosna (ze swą konotacją odrodzenia, vide słowa lidera już po konwencji założycielskiej: „Dzisiaj jest potrzebna regeneracja, bo mamy degenerację polityki. Dlatego Biedroń musi wejść i to posprzątać.”) jako nazwa partii została zapewne zaproponowana, gdyż w przekazie społecznym może być odbierana jako nośny, uniwersalny symbol, aproksymujący wręcz utopijny ideał. To w teorii populizmu Ernesto Laclau’a tzw. „pusty znaczący”: uniwersalizm posługującego się „pustą” formą przesłania, celowo przeważa nad wiążącymi się z kontekstem działania ruchu treściami partykularnymi, odsyłając jednak do nich, czy też je sugerując (tutaj: ideał ożywczej „wiosennej” modernizacji odsyła przede wszystkim do minimum cywilizacyjnego uosabianego przez wspomniane już standardy europejskie, przedstawiane zresztą mocno jako „wartości”, ale także choćby do kwestii ekologicznych). Symboliczna hegemonia "wiosny" jako ideału nad ogniwami „łańcucha ekwiwalencji”, czyli równoważnymi żądaniami tworzonego, szeroko zakrojonego ruchu, została silnie zaakcentowana, i jest już z powodzeniem wykorzystywana dla konsolidacji ruchu i utrwalenia jego wizerunku.

Nie da się niestety powiedzieć tego samego o innym kluczowym wymogu populistycznego ruchu: akcentowaniu solidarności wokół wszystkich przedstawionych żądań/postulatów, budowaniu dla nich solidarności i wsparcia ze strony całego ruchu, wszystkich jego członków. Jest to w przypadku ruchu takiego jak Wiosna wskazane, jeśli nie niezbędne, gdyż dla poszczególnych konstytuujących ruch grup część z tych postulatów siłą rzeczy może nie być ich własnymi. Ten wymóg każdego populistycznego ruchu – nie tylko o lewicowym charakterze, w równym stopniu dotyczy to ruchu progresywnego – właściwie nie doczekał się na założycielskiej konwencji Wiosny żadnego ukonkretnienia czy choćby adekwatnej werbalizacji. To zaniedbanie (należy mieć nadzieję, że nie jest to celowa „liberalna” strategia), należy jak najszybciej naprawić. Spoiwo ruchu jest oczywiste: walka o wspomniane standardy czy „wartości” europejskie, która jednoczy ruch, ba, stanowi o jego tożsamości. To wokół nich należy kultywować solidarność z innymi postulatami/żądaniami, i grupami dla których są one istotne. A jest tych spraw wiele, w tym sporo wymagających determinacji przy ich realizacji, gdyż wiążą się ze znacznymi publicznymi wydatkami. Platforma polityczna ruchu nie jest w żadnej mierze jednowymiarowa, jest zdolna apelować do wielu grup społecznych, co też może stanowić o jej sile – pod warunkiem, że zostanie solidarnie przyjęta przez wszystkich uczestników ruchu.

xxx 

Konwencję założycielską Wiosny Robert Biedroń rozpoczął od wspomnienia zamordowanego prezydenta Gdańska, Pawła Adamowicza, przywołania jego osiągnięć jako światłego i otwartego na świat i zmianę samorządowca, a także wyrażenia woli wypełnienia jego politycznego testamentu. Pokazuje to w oczywisty sposób, że dla Wiosny nie ma pełnej symetrii w ocenie bieżącej sceny politycznej, o co jest oskarżana przez dzisiejszą opozycję polityczną – w końcu Adamowicz związany był z szeroko rozumianym obozem liberalnym. Trudno wyobrazić sobie podobne słowa o jakimkolwiek polityku PIS, mimo że program 500+ doczekał się pozytywnej oceny Wiosny Biedronia. Mowa jest raczej o Trybunale Stanu dla polityków tejże partii – za łamanie Konstytucji. Ba, w kontekście afery wokół Srebrnej i „Duck Towers”, jak Biedroń określił prześmiewczo wizję prezesa PIS zapewnienia swojej partii trwałego źródła znacznych dochodów, wspomniał też o nacjonalizacji społecznego majątku, na którym uwłaszczyło się Porozumienie Centrum, czyli poprzednik PIS; oraz o możliwości zarzutów kryminalnych dla samego Jarosława Kaczyńskiego, skoro ten pozycjonuje się tak sprytnie by uniknąć możliwości postawienia go przez Trybunałem Stanu: jak określić te słowa jeśli nie jako populistyczne w swym charakterze, otwarte wypowiedzenie wojny? A do tego zrobione w telewizji z niewinnym uśmiechem na twarzy, zamiast w obowiązującym w polskiej polityce stylu, czyli przez zaciśnięte zęby! Jeśli to socjotechnika, to bardzo sprawna, także dlatego że i w takiej sytuacji pozwala odróżniać się od reszty protagonistów sceny politycznej. Nota bene, druga strona woli na razie nie odpowiadać pięknym za nadobne – przynajmniej na razie nie ma jak odpłacić tą samą monetą. Na tym polega przewaga wiążąca się z wkroczeniem na szerszą scenę polityczną nowego gracza, posiadającego wizję działania i kierującego się misją, do tego mającego charyzmę i naturalny talent polityczny.

PIS, i szerzej Zjednoczona Prawica, w ostatecznym rozrachunku staną się – muszą się stać – wrogiem politycznym, choćby nie wiem jak długo Biedroń chciał się od tego odżegnywać (jednocześnie zaprzeczając tym deklaracjom swymi innymi wypowiedziami), także a może przede wszystkim z powodu bezwarunkowego wsparcia jakiego to ugrupowanie udziela, z pełną wzajemnością, instytucjonalnemu Kościołowi. Tymczasem spór z Kościołem jest nieunikniony: pomijając nawet jego ideologiczny wymiar, nie odda on bez walki swej uprzywilejowanej pozycji. W tej sytuacji wprowadzenie wyraźnie populistycznych tonów może okazać się niezbędne, choćby dla emocjonalnej konsolidacji swych zwolenników dla zwiększenia szans na zwycięstwo: kościół instytucjonalny i jego partyjni poplecznicy mogą stać się, o ile już nimi nie są, odpowiednikiem „elit” z dyskursu prawicowego populizmu. Z kolei konstrukcja, lub raczej identyfikacja, „bariery społecznej heterogeniczności”, innego środka z arsenału populizmu, nie nastręcza żadnych problemów – wyklucza ona wszelkie, tak hołubione przez Zjednoczoną Prawicę, elementy nacjonalistyczne, szowinistyczne i faszyzujące.

Jeśli otwarcie przyznać się do wyżej zarysowanej taktyki politycznej, uwypuklić czy dowartościować te jej elementy, które pozostają w cieniu, będziemy mieli do czynienia z progresywnym populizmem (à la Laclau), czy chcemy to tak nazwać czy nie. Nic w tym złego! W dzisiejszej liberalnej demokracji, przedstawicielskiej przecież w swym charakterze, populizmów takiej czy innej maści już się nie uniknie. Co je wzajemnie odróżnia to ich ideologia, wymiar etyczny i stopień poczucia odpowiedzialności przywódców.

xxx 

Obóz liberalny natomiast jest i – miejmy nadzieję – pozostanie li tylko konkurentem politycznym, z którym można będzie zawierać sojusze polityczne. O żadnym symetryzmie nie może tu być mowy. Natomiast wszelkie oskarżenia o „rozbijanie jedności” obozu antyautorytarnego można łatwo oddalić posługując się choćby argumentami przytoczonymi powyżej: wprowadzona nowa oś polaryzacji polskiej sceny politycznej, faktyczna, bo odzwierciedlająca realia życia społecznego i żądania z nimi związane; nowa, bo niemająca dotąd przełożenia na silną reprezentację polityczną – poszerza scenę polityczną w sposób radykalny. W ślad za tym na tę scenę wkroczą nowi, niegłosujący dotąd wyborcy, przede wszystkim młodzi – co będzie oznaczać, że nie mamy do czynienia z polityczną grą o sumie zerowej. Ponadto w zdecydowanej większości zasilą oni przecież nie stronę autorytarną, lecz właśnie nowe ugrupowanie. Natomiast przepływ do Wiosny tych, którzy dotąd już głosowali może dotyczyć także choćby Kukiz’15 – na co już wskazują sondaże – a więc partii, która po wyborach mogłaby wejść w sojusz ze Zjednoczoną Prawicą. To najprawdopodobniej dlatego przestraszony Jarosław Kaczyński zaczął nawoływać ostatnio by Kukiz „wziął się do roboty” – np. według sondażu z 7-8 lutego br. skutkiem pojawienia się Wiosny jest zejście Kukiz’15 poniżej progu 5%.

Podsumowując: wystąpienie nowej, dotąd jeszcze niezgranej siły politycznej, z programem który główne partie opozycyjne dotąd wstydliwie spychały w cień, będzie z pewnością skutkowało zwiększeniem frekwencji wyborczej, nie może więc być mowy o grze o sumie zerowej. Potencjalni wyborcy chcą mieć faktyczny wybór. Wkroczenie Wiosny na polską scenę polityczną taki wybór wielu z nich daje, stanowi więc krok we właściwym kierunku. Zamiast zaprzątać sobie głowę „rozbijaniem jedności” należy po prostu robić swoje, by otwierająca się szansa nie została zmarnowana. Z Wiosną będzie o to łatwiej. Wiosna zawsze przecież niesie nadzieję i napawa optymizmem, pamięć o tym, że musi nadejść pozwala przetrwać najsroższą nawet zimę. Polityczna przyszłość może być lepsza!

No comments:

Post a Comment