Sunday, November 13, 2016

Miłuj bliźniego swego?

„Nie miłuj bliźniego swego bardziej od siebie samego”, nawołuje nieodpowiedzialnych polityków w kontekście doświadczanego przez Europę napływu mas uchodźców pewien znany prawicowy publicysta, wtórując chórowi ludzi o podobnych poglądach. Jako katolika najbardziej bolą go jednak słowa papieża Franciszka: „Kieruję apel do parafii, wspólnot zakonnych, do klasztorów i sanktuariów w całej Europie o konkretne wyrażenie Ewangelii i przyjęcie po jednej rodzinie uchodźców”. Tutaj „obecny biskup Rzymu kolejny raz zdradza świadomość utraty związku z rzeczywistością i przedkłada utopijne pięknoduchostwo nad realizm”. Tymczasem „Masowy napływ muzułmańskich rodzin do katolickich parafii jest prostą drogą do upadku i tak już mocno osłabionego chrześcijaństwa na Zachodzie”.

Czy tak rozumiane chrześcijaństwo w ogóle warto bronić? Jest „osłabione”, ale jeśli w sposób świadomy, kierując się poczuciem własnej swoiście rozumianej racji, pójdzie za wskazaniami podobnie myślących chrześcijan, po prostu przestanie być chrześcijaństwem. W świecie kierującym się przeinaczającą ich sens parafrazą słów Chrystusa nie przemówią do serc Jego faktyczne słowa: "…byłem głodny, a daliście Mi jeść; byłem spragniony, a daliście Mi pić; byłem przybyszem, a przyjęliście Mnie; byłem nagi, a przyodzialiście Mnie; byłem chory, a odwiedziliście Mnie; byłem w więzieniu, a przyszliście do Mnie"… "Zaprawdę, powiadam wam: Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili". 

Czy post-chrześcijanie lepiej rozumieją ducha przesłania Chrystusa? Pisze nasz publicysta: „Być może faktycznie mają wyrzuty sumienia. Szczególnie zdaje się to dotyczyć Niemców, którzy cierpią na nieuleczalny kompleks winy po Holocauście i w związku z tym starają się podporządkować politycznej poprawności”. Z wywodu naszego publicysty można odczytać, że dla chrześcijanina nie ma tu miejsca na wyrzuty sumienia. On i jemu podobni ich nie mają, zamiast tego mają rację.

Jak więc przytaczać tutaj jeszcze dalej idące słowa Chrystusa: „Przykazanie nowe daję wam, abyście się wzajemnie miłowali tak, jak Ja was umiłowałem”. Przykazanie, które każe przekraczać miłość bliźniego li tylko jak siebie samego. Jako chrześcijanie jesteśmy wezwani do naśladowania Chrystusa, aż po świadectwo męczeństwa, jeśli od nas tego zażąda.

Nie można wymagać od polityków i publicystów podających się za chrześcijan, by wymagali by „[z]wykli ludzie coraz częściej patrzą[cy] na nadciągające tłumy muzułmanów z rosnącą konsternacją i strachem” kierowali się miłością bliźniego jeśli jej nie mają lub jeśli górę bierze strach. Można domagać się, by nie manipulowali przesłaniem Chrystusa dla osiągnięcia swych politycznych celów bądź dla uśmierzenia swego sumienia. W tym ostatnim przypadku w szczególności dodatkowo poprzez stosowanie mechanizmu psychologicznej projekcji. Co wymaga samoświadomości najpewniej zyskiwanej dzięki wglądowi we własne sumienie.

Jeśli jesteśmy za słabi by kierować się przesłaniem Chrystusa, nie przeinaczajmy go przynajmniej dla usprawiedliwienia naszej słabości. Zamilknijmy zamiast zakrzykiwać sumienie.

No comments:

Post a Comment